Narcyz Łubnicki, Nauka poprawnego myślenia
Wydawnictwo Lubelskie
Lublin 1987
Tytuł książki tyleż ciekawy co odstraszający. W zasadzie
duża niewiadoma, ale ta książka w jakiś sposób wytrwale czekała na mnie.
Kojarzyłem ją z półki z książkami w rodzinnym domu, ale długo nie decydowałem
się na sięgnięcie po tą pięćsetstronicową księgę. I może dobrze, że musiała ona
czekać na swój czas, gdyż oddała mi duże przysługi.
O co chodzi z „poprawnym myśleniem”? O filozoficzny i
historyczny namysł nad tym, jakimi tropami podążają myśli ludzkie i na jakie
błędy myślenie i postępowanie zgodnie z myślami człowieka jest narażone. W
książce mamy cztery części: „Wiwisekcja
działania”, „Ze strategii i taktyki myślenia”, „O naukach przyrodniczych i
humanistycznych” oraz „O naukach logiczno-matematycznych”.
Zaciekawiło mnie w tej książce, że powstała ona na bazie
odczytów radiowych z lat 1947 – 1948. Ciekawiło mnie, w jaki sposób, tuż po
wojnie, filozofia, czy może lepiej powiedzieć ta metodologia myślenia,
docierała do ludzi, jakie treści ze sobą niosła w ówczesnych czasach.
Zastanawiałem się, czy będzie w niej widać jakieś odbicie zmieniającej się
rzeczywistości społecznej w Polsce. Niczego takiego tam nie ma, książka jest
uniwersalną pozycją popularno naukową, którą z ciekawością czyta się i dziś.
Archaiczne momentami jest słownictwo, innym razem autor tłumaczy słowa, które
dziś są już na dobre w naszym języku. Na przykład takie zdanie: „Binet Simon i
Terman ułożyli szereg zadań psychologicznych, »prób« (z angielska »testów« (…)”
(s. 181).
Język autora jest grzeczny, wyważony, ale czasem wręcz nudny
i pozbawiony krwi. Nie jest to pozycja naukowa, więc to bardzo poprawne
używanie języka czasem męczy, a czasem sprawia wrażenie, jakby odbiorcami
książki miały być umysły bardzo świeże. I trudno zrzucić odpowiedzialność za to
na lata, bowiem książka została wydana po raz pierwszy bodajże w 1963 roku, a
więc nie znowu aż tak dawno. Jednak precyzja języka pozwala przejść nad (z
dzisiejszej perspektywy) archaizmami do porządku. Taki „mózg elektronowy” (s.
26) nie sprawia wrażenia komicznego, a zrozumienie istoty urządzenia sprawia,
że same refleksje nad wykorzystaniem komputera nie trącą myszką.
Do różnych zagadnień podejście tu jest podobne. Ogólne
wprowadzenie, bez fachowego języka, ale za to precyzyjne i lekkostrawnie. Od
wyrobienia naukowego czytelnika będzie więc pewnie zależało, jak dany rozdział
zostanie przyjęty. Te fragmenty książki, które poruszały obszary znane mi, dały
mi odczuć, że książka jest wręcz dla dzieci. Ale że było to tylko złudzenie, to
dowiedziałem się zaraz, jak tylko zaczęły być omawianie kwestii mniej mi znane,
a już ze szczególną ciekawością chłonąłem rozdziały o naukach przyrodniczych. W
usystematyzowany sposób przekazana dawka ciekawych, podstawowych założeń wielu
nauk. Oczywiście podanych jak przykłady wywodów o poprawnym myśleniu.
Napisałem we wstępie, że książka oddała mi duże przysługi.
Akurat trafiła na okres mojego wahania i w pracy zawodowej, a rozdziały o
prakseologii, o skuteczności działań, o planowaniu, o celach były jakby dzwonem
budzącym mnie z popełnianych „błędów w myśleniu”. Książka kazała mi spojrzeć na
nowo na pewne rzeczy. W okresie, gdy ją czytałem, było to ożywcze.
Narcyz Łubnicki jawi mi się w tej książce nie tylko jako
popularyzator nauki, ale jako praktykujący filozof. Dobór myśli, poglądów i ich
opiniowanie było dobierane według pewnego klucza, którym były poglądy autora.
Można powiedzieć, że Łubnickiego charakteryzował empiryzm w metodzie, głęboki sprzeciw wobec metafizyki w nauce oraz
humanizm.
Stąd Łubnicki pozwala sobie na określenia Heideggera jako
„snującego fantazje na temat, w jakiej formie istnieje »nic« (s. 90), Mahomet
to „epileptyk” (s. 72), Platon to „filozof-fantasta” (s. 219), „czysty rozum” Kanta jest „urojony” (s. 287),
a Freud to przykład „lekkomyślnego teoretyka” (s. 306).
Bardzo wyraźny momentami był Narcyz Łubnicki w swoich sądach
estetycznych, na przykład gdy pisał „chyba minęły już czasy, gdy w sztuce
panował pretensjonalny, napuszony barok” (s. 44).
Książka daje bardzo ciekawy wstęp do filozofii i jest także
ciekawym, choć wyrywkowym, przeglądem innych obszarów nauki. Dużo w książce
erudycji, anegdot, ale też sporo fragmentów pisanych jakby przez człowieka z
innej epoki. Na pewno książkę przeczytać warto, będzie ona pobudzać do dalszych
poszukiwań.
Miło się dowiedzieć, że jeszcze ktoś takie pozycje czyta. Ja "wychowałem" się na tej książce pod koniec szkoły średniej w latach 60-tych. Moim zdaniem powinna być to lektura obowiązkowa w liceum.
OdpowiedzUsuń