środa, 10 sierpnia 2011

Michał Choromański: "Zazdrość i Medycyna"

Michał Choromański, Zazdrość i medycyna,
Wydawnictwo Literackie
Kraków 1994

Do tej książki postanowiłem wrócić. Czytałem ją parę lat temu zachęcony wpisem w „Dziennikach” Witolda Gombrowicza. Niestety, nie pamiętam już, co dokładnie Gombrowicz napisał o „Zazdrości i medycynie”, ani nie pamiętałem prawie nic z samej książki Choromańskiego. Kiedyś byłem zafascynowany Gombrowiczem, dziś traktuję go z dużym krytycyzmem (o czym może będzie kiedyś okazja wspomnieć na tym blogu), ale nie ma to wpływu chyba na samą ocenę Choromańskiego z tej prostej przyczyny, że do „Zazdrości…” podchodziłem jak do książki czytanej po raz pierwszy.
Na początku krótka refleksja dotycząca nazwy książki. Tytuł niewątpliwie chwytliwy, afiszowy. Dwa proste słowa, ale czy trafnie dobrane? Medycyna jest całkowicie tłem, nie treścią utworu. Owszem, wątki lekarskie, operacji są w książce żywe, ale nie stanowią jej sedna. Gdyby Tamten nie był lekarzem, a profesorem uczelni na której studiuje Rebeka, to czy tytuł książki brzmiałby „Zazdrość i nauka”? A do tego sama „Zazdrość” raczej kojarzy mi się z uczuciem negatywnym, psującym wszelkie relacje, bo chyba nieuzasadnionym. Czy Widmar, a potem i Tamten, byli zazdrośni, a może byli zwyczajnie zakochani w Rebece i chcieliby być pewni jej uczucia? Uważam, że szukając motywów do nazwania książki wskazałbym dwa elementy, które pojawiają się w książce o wiele częściej niż (nieuzasadnione) zazdrość i medycyna. O wiele trafniej nazwać książkę „Wiatr i duszności”. To wiatr występuje na niemal każdej stronie, co sprawie wręcz komiczne wrażenie, że autor uznał, że wplatając wiatr we wszelkie wydarzenia osiągnie efekt napięcia, niebezpieczeństwa, niepewności. Podobnie przedstawianie Widmara duszącego się, sapiącego, bez sił jest wyraźnie nachalne i nastawione na efekt.
Niewątpliwie ciekawie zbudowana jest narracja w książce. Z wydarzeniami zapoznajemy się towarzysząc bohaterom powieści, niejako z ich perspektywy, by krótko po tym móc czytać o tym samym fakcie, ale spoglądając przez pryzmat innej postaci. Pozwala to na ciekawe spostrzeżenie, jak bardzo fakty zależne są od percepcji poszczególnych osób. A my niejako widzimy dwa różne światy zbudowane na bazie tych samych wydarzeń.
Często mówi się o tej książce, że nosi w sobie elementy mizoginii. Kobiety nie są w niej przedstawione w dobrym świetle. Żona krawca Golda prawdopodobnie zdradziła go z jego bratem, stąd krawiec wychowuje raczej nie swojego syna skądinąd ciekawą postać książki, najbardziej tajemniczą. Córkę Golda najlepiej charakteryzują słowa: "Anielka przyglądała się tej scenie z ciekawością, nie wiedziała sama, po co skłamała, ale kłamstwo takie zawsze sprawiało jej przyjemność" (s. 30). Rebeka z pewnością także nie jest pozytywną postacią tej książki, ale o tym upewniają nas dopiero ostatnie części powieści. Rebeka o wiele bardziej jest tylko osią wydarzeń. To przez nią spoglądamy na dwóch mężczyzn, Widmara i Tamtena. Jest ona jakby pretekstem, do przyjrzenia się mężczyznom, ich życiu wewnętrznemu, a także racjonalizacji kłamstw i niewierności Rebeki. A jeśli nawet Rebeka, która jest tylko tłem książki, wydaje się osobą ciekawą, trochę nawet pociągającą femme fatale (bo poznajemy ją poprzez wyobrażenia mężczyzn), to pod koniec dzięki jej wypowiedziom widzimy w niej tylko marnego człowieka niskich lotów.
W książce możemy natknąć się na dużą ilość banałów. Wtrącenia ogólne, jakby rozważania o całości są wyraźnie słabszą stroną powieści. Aspirujące do bycia głębszymi przemyśleniami, dziwnie brzmią w uszach i przywodzą na myśl współczesne "mądrości" Paolo Coelho. Niech za przykład posłużą fragmenty: "Umysł jest pewnego rodzaju aparatem, służącym jedynie do usprawiedliwiania naszej uczuciowości. Człowiek zawiedziony w miłości potrafi zbudować nie najgorszą teorię, podnosząc do ideału każdą zawiedzioną miłość" (s. 143) oraz "Dzieci powinny być wychowywane od najwcześniejszych lat w świadomości, że są beznadziejnie samotne, lecz że uświadomienie sobie tej samotności jest ich siłą" (s. 216).
Ciekawią mnie bardzo nazwiska głównych bohaterów. W żaden sposób nie brzmią one znajomo. To nie są nazwiska, które łatwo usłyszeć można na ulicy. Niespotykane jest nazwisko Widmar, a jeszcze dziwniejsze Tamten. Czy kryje się za nimi jakiś sens, czy są jakimiś tropami? Nigdzie nie natknąłem się na taką informację, ale chciałbym poznać historię doboru nazwisk dla głównych bohaterów przez Choromańskiego.
Często w książkach występują krótkie zdania, jakieś pomysły tylko, które podobają mi się i sprawiają, że się uśmiechnę. Bardzo lubię te od niechcenia napisane wyrazy, za którymi kryje się ironia, humor, jakaś błyskotliwa myśl. Czytając "Zazdrość i medycynę" uśmiechnąłem się, gdy czytałem o Widmarze wymieniającym w głowie domniemanych kochanków Rebeki, gdy czytał tą "litanię sprośnych nazwisk", a wśród nich "doktora medycyny i szarlatanerii Kroczyńskiego" (s. 18).
Nie chciałbym zamykać dzisiejszego wpisu żadnym podsumowaniem. Książka należy w jakimś sensie do popularnych polskich powieści, cieszy się powodzeniem. Dla mnie nie jest to książka, do której chętnie wrócę, uważam, że nazywanie jej "powieścią psychologiczną" jest trochę na wyrost. Ale jednak jest coś, co dodaje jej powagi. Czas powstania, uznanie powszechne sprawia, że nie można jej zwyczajnie odłożyć na bok. Dla takich książek mam pewien wzgląd, czuję, że wymagana jest pewna wrażliwość w podejściu do niej, którą czasem się ma, a czasem nie, ale która być może jeszcze przyjdzie.

3 komentarze:

  1. Lubię witkacowską okładkę do książki Choromańskiego „Zazdrość i medycyna” w opracowaniu Wydawnictwa Poznańskiego. I lubię Witkacego. I obaj: Michał Choromański i Stanisław Ignacy Witkiewicz mają ze sobą wiele wspólnego, Wystarczy wymienić chociażby poczucie humoru, cynizm, psychologiczny zmysł obserwacji, absurd, odrealnienie, sarkazm, odmienność (wieloprzestrzenna) itd. I właśnie świadomie-nieświadomie wybierany absurd staje się tropem, przy próbie interpretacji wyboru imion głównych bohaterów powieści Choromańskiego, jak i w przypadku Witkacego w powieści „622 upadki Bunga czyli Demoniczna Kobieta”. Występują w niej i Akne Montecalfi i książę Nevermore, Childeryk, Bałwanow, Keskeszydze, Eulalia Gagulin i inni. Oto mistrz wyobraźni słownej (pod każdym z tych nazwisk kryła się – zdaniem Anny Micińskiej – realna osoba)!!!
    Choromański nie pozostaje dłużny (chociaż nie o rywalizację tu chodzi). Mamy zatem osobę Widmara (czyż imię nie pasuje idealnie do opisywanej pogody nawiedzającej miasto wichurą, burzą? Lub czy też jego obsesyjna zazdrość nie jest czasem jak pojawiająca się zjawa, widmo? Widzimy ją wid-marę tylko my i tylko my dajemy jej wiarę?), postać Rebeki (dziś z pewnością żydowskie imię dziewczyny byłoby interpretowane bardzo stereotypowo, niemniej Rebeka przywodzi na myśl Stary Testament, bowiem kobieta o tym imieniu była żoną Izaaka, wywodzącą się z narodu izraelskiego. W powieści zmysłowa i namiętna. Krytykowana, pozostająca w opozycji do postaci biblijnej, może też nawet celowo, prowokacyjnie potraktowana? Następnie Tamten, którego wprost można by nazwać „ten drugi”. Dla Widmara to jakiś „tamten”, „gość, koleś”, który pojawia się i zwodzi. Bezimienny, bez taktu, anonimowy, jakiś.

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze kłopotliwa w tytule „medycyna”. Otóż w powieści autor bada z dokładnością i precyzją skalpela medycznego psychologiczną naturę człowieka, sam pozostając wnikliwym chirurgiem i obserwatorem. Każdy symptom „choroby” analizowany jest na chłodno i z wielkim znawstwem przedmiotu-organizmu-duszy człowieka. Każda z postaci to studium medyczne. Naukowe. Psychologiczne. Sam psychologizm zaś to pewien typ podejścia do analizy bohatera, odejścia od czynników zewnętrznych, z jednoczesnym zwróceniem uwagi na czynniki indywidualne postaci.

    Jako kolejną lekturę polecam: „Schodami w górę, schodami w dół”, „W rzecz wstąpić” czy „Biali bracia”. Miłego przeżywania!

    OdpowiedzUsuń
  3. „Wiatr i duszności” i pozamiatane :D

    OdpowiedzUsuń