Przez długi czas nie robiłem żadnych notatek z przeczytanych
książek, nie tworzyłem też żadnych zapisków na blogu. Początkowo czułem, że
zwraca mi to wolność czytania i że już nie jestem więźniem notatnika i długopisu,
które towarzyszyły mi zawsze podczas lektury. Nie było też tej wewnętrznej blokady,
która nie pozwalała zacząć nowej książki nie uporawszy się wcześniej z
podsumowaniem na blogu poprzedniej. Dziś jednak poczułem chęć powrotu do dawnych
zwyczajów. Zatem spróbuję ponownie dzielić się wrażeniami z lektur.
Cezary Bielakowski, Piotr Nisztor Jan
Kulczyk. Biografia Niezwykła
Fronda PL
[bez miejsca i daty]
Książka zwróciła moją uwagę w Empiku, kiedy miałem tam chwilę wolnego czasu na przejrzenie
książek na wystawach. Jan Kulczyk
był od dawna dla mnie osobą, co do której nie można mieć obojętnego stosunku.
Zawsze kojarzyłem go jako człowieka, który niczego sam nie stworzył, a który swoje bogactwo
osiągnął na zasadzie "taniej kupię, drożej sprzedam". Do tego emblemat
Frondy na okładce dawał mi nadzieję na to, że książka będzie krytycznym spojrzeniem na
zmarłego niedawno miliardera i w miarę uczciwym z nim rozrachunkiem. Pobieżny
rzut oka na kilka stron (a pamiętam dobrze, że trafiłem na stronę 75 i fragment
zaczynający się od słów "Fabryka tarpanów w Antoninku lata świetności
miała dawno za sobą. Bankrutowała”) dawał nadzieje, że będzie to książka podnosząca także
ekonomiczne i społeczne uwarunkowania czasów kariery Jana Kulczyka. Liczyłem więc
na biografię z elementami historii gospodarczej. Dodatkowo w oczy rzucało się
nazwisko Piotra Nisztora – osoby, która ujawniła aferę podsłuchową. Sama książka
była też ładnie wydana, w twardej, grubej okładce, na dobrym papierze. Książkę kupiłem.
Niestety, ta pozycja okazała się dla mnie kompletnym nieporozumieniem. Zamiast
rzetelnej biografii przeczytałem luźny zbiór
przyczynków do życiorysu wraz z dodatkowymi wątkami dodawanymi na
zasadzie raczej chronologicznej, co tworzy zbiór dwudziestu rozdziałów tak
różnych jak na przykład krótka lukrowana historia ojca Jana Kulczyka czy wykaz
samochodów VW dostarczanych do policji. Zresztą
sami autorzy piszą "Rozdziały książki są jak rozrzucone puzzle. Każdy można
czytać osobno" (s. 9). Książka, jak
dowiadujemy się, powstała na także na podstawie rozmów autorów z Janem
Kulczykiem. Piotr Nisztor i Cezary Bielakowski opisują je tak:
"[Wypowiedzi Jana Kulczyka] to przede
wszystkim polemika z krytyką i zarzutami, jakie towarzyszyły miliarderowi
(...)" (s. 9) i taka jest ta książka.
Z lektury wyłania się dość niewinny, prostolinijny i w zasadzie
sympatyczny obraz miliardera wraz z naiwnymi tłumaczenia większości sytuacji. Wszelkie
kontrowersje są wyjaśniane a to działaniem przypadku, a to brakiem alternatyw,
a to umiejętnościami biznesmena. Jest to polemika z krytykami Jana Kulczyka.
Dostajemy więc powierzchowny obraz człowieka bez większych właściwości,
czasem tylko zdradzającego bardziej ludzkie cechy jako zapominanie dat. Wiele
wątpliwości jest wyjaśnionych w zasadzie w jeden
sposób: szczęście. Nawet jeden z rozdziałów z nazwy odwołuje się do tego
czynnika: "Volkswageny z odrobiną szczęścia" (a nagłówek stron rozdziału
od strony 69 do 79 brzmi "Volkswageny z odrobiną szczęście", co nie daje
dowodu na rzetelność korekty).
Książka jest bowiem pełna błędów edytorskich, jest niespójna pod względem
interpunkcji i korekty. Przykładem najjaskrawszym jest strona 41 opisująca aferę Orlenu
i związki Kulczyka z firmą, no właśnie - jaką? Padają na tej stronie kolejne
warianty "Rotche Energy", "Roche Energy" i wreszcie "Grupa
Rotch". Wszystko na jednej stronie, a przecież chyba nietrudno sprawdzić,
jak prawidłowo zapisuje się Rotch Energy. Podobnie rzucające się błędy rozsiane
po całej książce dotyczą
rodziny Porsche, której członków czasem nazywają autorzy "Porche", na
przykład na stronie 78. Podobnych błędów jest więcej.
Książka próbuje też w trochę naiwny sposób kreować spór, wręcz pojedynek Jana
Kulczyka, jako dobrego, spokojnego inwestora ze
złym, zawziętym na niego ministrem skarbu w rządzie SLD Wiesławem Kaczmarkiem. W
rozdziale o prywatyzacji poznańskich browarów możemy przeczytać "Opowiada
osoba znająca kulisy tych negocjacji: Kaczmarek był wściekły, k...wami podobno
rzucał. Miał świadomość, że Kulczyk «wydmuchał do na perłowo». I nie mógł nic zrobić, bo
skarb państwa dostał 75 milionów dolarów, o których w innej sytuacji nie mógł
nawet pomarzyć" (s. 94). Ach jak to pysznie Jan się odegrał na Wiesławie!
W biografii z nieznanych przyczyn pojawia się tylko dwa przypisy: na stronach
174 i 216 odnośnie do publikacji gazetowych, mimo że w książce jest zapożyczeń prasowych
więcej. Fatalne wrażenie robi w ogóle niespójny format tych dwóch przypisów cytatów,
choćby dat publikacji "19 listopada 2004" i "10.07.2003".
Podsumowując, uważam, że książka to zmarnowany czas i pieniądze.
Książka okazała się tworzonym pospiesznie bestsellerem (mam takie przeczucie,
że fakt wywindowania tej pozycji książkowej na wysokie miejsce list sprzedaży
Empik mógł mieć różne powody) na Święta. Podarunkiem pod choinkę, na którym
wydawca może zarobić. Ewentualnie rozbrojeniem jakiejś bomby, która zapowiadała
krytyczną biografię. Z książki nie zrozumiemy tego, co stało się powodem
sukcesu, jakie cechy charakteru zadecydowały o wielkich osiągnięciach biznesowych
doktora Jana, nie dowiemy się też nic o Kulczyku – człowieku. Owszem, książka
przytoczy nam kilka ciekawych faktów, opisze kilka nazwisk ludzi, którzy byli o
orbicie miliardera, usystematyzuje daty, ale do klasyków biografii autorom
książki niestety bardzo daleko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz