niedziela, 20 marca 2011

Po co ten blog?


Podobno czytanie książek ma wiele zalet. Są osoby, które czytają dużo, mówi się, że wręcz połykają książki. Jednak przeczytanie książki to tak naprawdę określenie techniczne. Oznacza ono w przybliżeniu, że ktoś przeczytał każde słowo z danej książki. Jeżeli przeczytał każde słowo, to książkę odkłada i sięga po inną. Oczywiście osoby zajmujące się nauką wyróżnią tu subtelnie dwie grupy. Są książki, według nich, które się tylko przegląda i są książki, które się studiuje. Jednak studiowanie dotyczy raczej książek potrzebnych do pracy naukowej. A co z pozostałymi lekturami? 

Spośród moich wielu wad jedną z dotkliwszych jest słaba pamięć. Tyczy się to wielu dziedzin. Mam problemy z zapamiętywaniem imion i twarzy poznanych osób. W zasadzie często się wstydzę, gdy okazuje się, że daną osobę już poznałem i tylko moja pamięć okazuje się zawodna. Podobnie jest z zapamiętywaniem bohaterów książek, a nawet całych fabuł. Podejrzewam jednak, że ten problem z zapamiętywaniem lektur, to nie tylko mój problem. Książki, które się przeczytało szybko ulatują z pamięci. 

Wiemy potem o takich zapomnianych książkach tyle tylko, ile zalicza się do wiedzy powszechnej. Przykładowo, wielu książek nie trzeba czytać, by wiedzieć, jakie miejsce zajmują w historii literatury, jakie problemy poruszają, co z nich wynika. Osoby, powiedzmy, biegłe w gazetowych i telewizyjnych relacjach wiedzą o książce tyle, co osoby, które ją dawno kiedyś przeczytały. Jakaś wiedza o książce jest powszechna, należy do erudycji i z biegiem czasu i tak będziemy się do tej powszechnej wiedzy odwoływać, a nie do naszej pamięci z osobistej lektury. 

Niestety, taka pamięć jest i moim udziałem. Próbując walczyć z tą przypadłością pomyślałem o tym, że stworzę blog, w którym będę odnotowywał to, co przeczytałem. Będę tu zapisywał myśli, które pojawiły mi się podczas czytania, może jakieś spostrzeżenia, a może ograniczę się tylko do krótkiej recenzji. W każdym razie założenie, że będę umieszczał w blogu wpisy o przeczytanych książkach mobilizuje mnie do robienia notatek, do werbalizowania myśli, do zapamiętywania pewnych rzeczy. Inną dobrą rzeczą, którą chciałbym osiągnąć będzie też być może pewna regularność w czytaniu książek. Tego bowiem często mi brakuje.

Mam też jednak i obawy. Otóż, jak już wcześniej pisałem, o książkach funkcjonują  pewne opinie. Wymowa książki jest często ustalona. Wymaga pewnej odwagi wyrwanie się spod powszechnych sądów. Wymaga to odwagi, bo istnieje strach przed okazaniem się ignorantem. Ignorancja często daje siłę do wygłaszania swoich sądów. I ja czuję czasem na sobie ciężar tych uznanych opinii o książkach i boję się zanadto poza nie wystąpić. Chciałbym więc podchodzić z pokorą do odziedziczonych spostrzeżeń, ale jednak pozwolić sobie na swoje własne zdanie. W tym ma mi pomóc mój blog. Zapraszam do jego śledzenia.



4 komentarze:

  1. Zacznę od końca. Nie powinno się ulegać stereotypom myślenia o książkach. Zwłaszcza o książkach, bowiem sprawą indywidualną i osobliwą każdego jest lektura i doznania z niej płynące. Nawet jeśli moja opinia odległa jest od ocen innych, nie oznacza, że jest zła, jeśli poparta jest argumentami natury merytorycznej, zasadnej czy estetycznej chociażby. Zainteresowanych tematem interpretacji odsyłam do książki Uberto Eco Interpretacja i Nadinterpretacja lub do opisu internetowego http://simon.hell.pl/eco1.html

    OdpowiedzUsuń
  2. I dalej. Jeśli chodzi o pamięć... jak wszystko przemija. Pamięta się to, co tak naprawdę chce się pamiętać i do czego wspomnieniami wracamy częściej, niż do czegoś innego. Nasze wspomnienia są jak zapis twardego dysku w komputerze, wyrzucamy śmieci, by pozostawić miejsca na wydarzenia bieżące, ważniejsze, bo z „dziś”. Wczoraj odchodzi w zapomnienie. Nie da się pamiętać wszystkiego. Niemniej, chcę przez to powiedzieć, że pomysł blogu z zapisywaniem przeżyć z lektur uważam za niezwykle trafny. To pisanie po to, „żeby przeszkodzić zapomnieniu”. To dobre podsumowanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. I jeszcze: często nie pamiętam fabuły, nazwisk bohaterów, kolejności wydarzeń. Długo jednak pamiętam emocje towarzyszące mojemu czytaniu. Pamiętam czytanie całą noc, na ławce w parku, w pociągu, który dojechał do ostatniej stacji, na ulicy potrącana przez przechodniów, w wannie (o zgrozo!) itp. tylko po to, żeby jak najdłużej utrzymać wrażenie i artystyczne podniecenie będące współodbiorcą lektury. Posługując się językiem reklamowym chciałoby się powiedzieć: takie doznania są bezcenne. Dlatego pocieszam się, że do fabuły książki ZAWSZE mogę wrócić, do TAMTYCH emocji w trakcie jej czytanie NIGDY.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. Dziękuję za komentarz. Jest to pierwszy komentarz na tym blogu, więc tym bardziej jest on cenny. Moje wpisy nie są interpretacjami (więc nie będą też nadinterpretacjami. Nie będą także użyciami). Czytając książkę przychodzą mi do głowy różne myśli. Notuję je, a potem wprowadzam tu w uporządkowanej formie. Często jestem krytyczny wobec fragmentów. Zawsze sobie zadaję pytanie, czy mi wypada i w końcu decyduję się na opublikowanie. Niestety, nie pomaga to zapominaniu. Czytam swoje wpisy jak teksty kogoś innego. Nie pamiętam ich zwyczajnie, nie pamiętam książek.

    Jestem pod wrażeniem Twojego czytanie na ławce i w pociągu. To już zwiastuje nietuzinkową duszą. Cieszę się, że tu zajrzałaś. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń